W domu zrobiłam sobie sałatkę z kurczakiem i usiadłam do lekcji. Miałam znowu wiele zadane i czekało mnie jakieś trzy godziny przed książkami. Gdy schodziłam do kuchni by zrobić sobie coś do picia przeszedł mnie dreszcz. Serce zaczęło mi szybciej i mocniej bić. Miałam dziwne przeczucie że jakimś cudem coś albo ktoś jest w domu. Usiadłam na schodach, zaczęło mi się kręcić w głowie. Nie miałam pojęcia co się ze mną dzieje. Zemdlałam.
Ocknęłam się w swoim pokoju. Było ciemno i zimno. W ciemnościach mojego pokoju zobaczyłam te oczy. Przestraszyłam się. Od razu skuliłam się i przywarłam ze strachu do ściany. Moje ciało zaczęło drżeć, najprawdopodobniej ze strachu.
-Nie bój się.- powiedziała postać w ciemnościach.
Nie potrafiłam się nie bać. Jak miałam się nie bać? Jakaś obca osoba jest w moim pokoju.
Ze strachu aż łzy spłynęły mi po policzkach.
-Nie zrobię Ci krzywdy.
-Kim jesteś? Czego tu chcesz? Jak się tu dostałeś dostałaś? Czego ode mnie chcesz? - pytania same wypłynęły mi z buzi.
Nadal się bałam. Nie miała ochoty z tym czymś rozmawiać. Lecz z drugiej strony jak mam się bać to chcę wiedzieć czego i kogo.
-Przepraszam że się przedstawiłem wcześniej jestem Cody.
-Fajnie a czego chcesz ode mnie?
-Chcę ci pomóc.
-W czym? -spytałam skołowana.
-W przemianie.
-Co?
-Nie zauważyłaś że ostatnio coś dziwnego się dzieje z twoim organizmem?
-Na razie zauważyłam tylko jedną dziwną rzecz Ciebie!!- to już mnie przerażało.
Najpierw mnie śledzi a teraz jeszcze chce mi wmówić że coś jest nie tak
-Posłuchaj proszę. Jesteś mądrą osobą. Dobrze wiem że nie masz pojęcia że co się z tobą dzieje. Wiem że te mdlenia, dreszcze i oparzona ręka, która potem sama tak szybko się goi jest dla ciebie dziwne i nie daje Ci spokoju.
-Skąd o tym wszystkim wiesz?
-Bo..... no nie mogę tobie tego powiedzieć tak po prostu. Musisz dojść do tego sama, niestety.
-Ale dlaczego nie możesz mi powiedzieć? -spytałam z niedowierzaniem.
-To wszystko nie jest takie proste jak się wydaje. Jeżeli Ci powiem zagrożę i sobie i Tobie.
-Yyyy....
-Jedyne co mogę Ci powiedzieć to to żebyś zajrzała tam gdzie nie zaglądałaś. I uwierzyć w rzeczy nie możliwe.
Chciałam go zapytać o co mu chodziło ale jego już nie było. Rozpłynął się.
Nie bałam się już go. Czułam się zupełnie odwrotnie. Czułam że jest dobry, że chce mojego dobra. Lecz nie wiedziałam jak on może mi pomóc. Nie mam pojęcia skąd on wie co ja czuję. To było dziwne.
O co mu chodziło gdy mówił bym zajrzała tam gdzie nie zaglądałam i uwierzyła w niemożliwe.
Fajnie. Tyle zagadek do rozwiązania. Na dodatek jeszcze lekcje trzeba odrobić by rodzice nie dołożyli mi kolejnych problemów.
Ten dzień nie mógł się gorzej zakończyć.
Od tego myślenia znowu zaczęło się w głowie kręcić i czarno przed oczyma. Miałam nadzieję że znowu nie zemdleje. To obecnie był pryjorytet.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz